piątek, 27 grudnia 2013

Dziewczyna z Lilią

Kiedy w wakacje, zobaczyłam ten tytuł w repertuarze kin studyjnych i przeczytałam streszczenie fabuły, stwierdziłam: "koniecznie muszę to zobaczyć!". Wówczas go nie obejrzałam, ale po  kilkumiesięcznym oczekiwaniu, w końcu się udało (co prawda na DVD, ale zawsze coś)!  Tak więc, jestem świeżo po seansie, cały czas pod wpływem różnych emocji, które zapewne wprowadzą tu nutkę chaosu, ale i naturalnej ekscytacji. Parę ważnych uwag na początek. Po pierwsze ten film, nie jest pod żadnym kątem normalny. Wszystko w nim jest raczej nienormalne- zachowania, ubiory, wnętrza pomieszczeń, wynalazki- ale to czyni go atrakcyjnym. Po drugie, jeśli ta recenzja będzie miała jakiś wpływ na to, że zdecydujecie się obejrzeć ten film, to jestem pewna, że 60% procent z Was, wyłączy go po pierwszych dziesięciu minutach (myśląc: "co to za farsa?!")... szczególnie, jeśli nigdy wcześniej nie mieliście styczności z nowym kinem francuskim, które jest bez wątpienia nietuzinkowe. Osobiście je uwielbiam, ale rozumiem, też głosy krytyki. Kino francuskie, podobne jest specyfiką do np. twórczości Quentina Tarantino, albo Woody' ego Allena- albo się to kocha, albo nie znosi. Nic pomiędzy! 

Fabuła "Dziewczyny z Lilią", kręci się wokół pary głównych bohaterów: Chloe (Audrey Tautou)  i Colina (Romain Duris). On jest młodym, dobrze sytuowanym wynalazcą, który pod wpływem opowieści o związkach przyjaciół, postanawia niezwłocznie poszukać sobie dziewczyny (oczywiście z OGROMNĄ pomocą znajomych) i spotyka Ją- Chloe. Oboje są nieco nieporadni, ale łączy ich pewna wyjątkowość. Wydają się być, sobie przeznaczeni. Obserwujemy, jak ich związek się rozwija. Punktem zwrotnym w ich relacji jest wiadomość, że Chloe zapadła na rzadką chorobę, polegającą na rozwijaniu się w jej płucach żywego kwiatu- Lilii, który nie pozwala jej normalne funkcjonować (kaszel, omdlenia). Zakochani postanawiają walczyć z chorobą, a pomoc w osiągnięciu celu ofiarują im, ich oddani przyjaciele. Jak już wcześniej wspomniałam film jest francuskiej produkcji. Powstał na podstawie powieści Borisa Viana "Piana złudzeń". Jeśli chodzi o duet Tautou- Duris, to nie ich pierwszy wspólny projekt. Widziałam ich już wcześniej w innych filmach, min. "Smaku życia 2". I tym razem nie zawiedli, kreując bardzo intymną i magiczną więź, która połączyła Chloe i Colina.

Powracając do samej fabuły. Wątek wydaje się być skądś znany? Przewidywalny? Nie, to tylko złudzenie. Film zupełnie odbiega od jakichkolwiek kategorii czy gatunków. Nie da się go jednoznacznie sklasyfikować. Ma w sobie elementy: komedii, dramatu, romansu, groteski a nawet baśni. Niejednokrotnie, w trakcie filmu wydawał mi się, że cześć wynalazków Colina, była niczym moje fantazyjne rysunki z dzieciństwa.  Film jest zabawnym i groteskowym (przez co też bardziej tragicznym) odbiciem rzeczywistości. Być może sama nie wysiedziałabym tych dwóch godzin, gdyby nie moja nadzieja, na wyniesienie z filmu "czegoś więcej" (to akurat, mała lekcja po "Spring Breakers"). Nie zawsze liczy się treść, czasami większego sensu obrazowi nadaje forma. Akcja (co jest jak dla mnie, jedynym minusem filmu) bardzo powoli się rozwija. Jednak dzięki temu pozwala nam lepiej wyłapywać pewną symbolikę i odwołania intertekstualne. Historia przyjaciela wpadającego w nietypowe uzależnienie (godne zresztą XXI wieku), prześmiewcze pokazanie pewnych absurdalnych obyczajów i problemów współczesnego świata, wewnętrzne zagubienie i bezsilność. To tylko niektóre wątki poboczne "Dziewczyny z Lilią". Bardzo abstrakcyjny sposób zobrazowania całkiem prostej historii, zapobiegł powstaniu kolejnego patetycznego wyciskacza łez czy banalnej historii miłosnej. Paradoks w tym, że każda historia miłosna jest na swój sposób banalna i niezwykła jednocześnie, i jak pokazuje film, tylko ona pozostaje wciąż normalna.

Dziewczyna z Lilią/ L'ecume des jours
reż. Michel Gondry, 2013
dys. Kino Świat





Miss Scarlett

wtorek, 24 grudnia 2013

Wesołych Świąt!

Cała redakcja Szpilki, mydło & powidło, pragnie złożyć Wam życzenia: zdrowych, spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia. Wspaniałej atmosfery przy Wigilijnym stole, radosnego świętowania przy dźwiękach kolęd oraz pysznego Karpia! Oby pod choinką znalazły się Wasze wymarzone prezenty a nowo narodzony Jezus, przyniósł do Waszych serc pokój i nadzieję!



Ciepło pozdrawiamy!

Holly Wood & Miss Scarlett

sobota, 21 grudnia 2013

Zapraszamy... do świątecznej filmoteki!


Nadal pozostajemy w klimacie Świąt Bożego Narodzenia ;) Skoro było już o świątecznych piosenkach, nie może zabraknąć gwiazdkowych propozycji filmowych. Czas Bożego Narodzenia to idealny moment na spędzenie go na ulubionej kanapie, łóżku, fotelu w towarzystwie płyt DVD, bądź z pilotem i programem telewizyjny w ręce, po którym, zbyt wiele nie można się spodziewać. Co więcej, każdy pewnie zna ten program na pamięć... I tak, co roku mamy okazje oglądać Kevina samego w domu, (z czego osobiście bardzo się cieszę!) Grinch: Świąt nie będzie, W krzywym zwierciadle: Witaj Święty Mikołaju, To właśnie miłość, Cztery gwiazdki, Zawód: Święty Mikołaj, całą serię bajek w wersji świątecznej- Madagwiazdka, Pada Shrek, Epoka lodowcowa: Mamucia gwiazdka oraz polskie filmy historyczne- Potop czy Pan Wołodyjowski. Króluje kino familijne i komedie romantyczne. Ciągłe powtarzanie tych samych produkcji dla niektórych bywa męczące, zwłaszcza, jeżeli co roku stacje telewizyjne serwują nam to samo. Dlatego niezadowolonym i sfrustrowanym powtórkami proponuje udać się do wypożyczalni filmów DVD, a tym, którzy lubią przypomnieć sobie te tradycyjne już produkcje nie pozostaje nic innego jak zasiąść przed telewizorem z talerzem pełnym makówek i smażonych ryb! 

Oto lista filmów, które ja z ogromnym sentymentem i przyjemnością oglądam w Święta Bożego Narodzenia;-) 

Kevin sam w domu- to kultowa opowieść, która znają chyba wszyscy. Bawi i wzrusza jednocześnie. Specyficzna amerykańska atmosfera, wielka choinka z mnóstwem prezentów, bogato udekorowany dom, ogrom światełek- to wszystko sprawia, że pomimo braku śniegu za oknem naprawdę czujemy się bardzo świątecznie! Uwielbiam też uroczego Kevina (Macaulay Culkin) oraz jego niebywałą jak na 8-latka zaradność i pomysłowość. Moja ulubiona scena to ta, w której urządza w domu przyjęcie by odstraszyć potencjalnych włamywaczy i przekonać ich o tym, że nie mieszka sam ;) To jest film, który jak zwykle muszę  zobaczyć! 



Holiday- bardzo pogodna i przyjemna historia dwóch kobiet: Amandy (C. Diaz) i Iris (K. Winslet), które na okres Świat Bożego Narodzenia postanawiają zamienić się… domami. Jedna z nich opuszcza wielkie miasto i trafia na angielska wieś, druga porzuca spokojny domek na peryferiach po to, aby spędzić kilka dni w Los Angeles. Zarówno Iris jak i Amanda mają za sobą nieudane związki i mimo tego, że nie szukają miłości, ona sama je odnajduje. W życiu Amandy pojawi się bardzo, bardzo przystojny Graham (J. Law), a Iris zostanie oczarowana przez artystę Milesa (Jack Black). Ciekawy scenariusz, świetni aktorzy, czegóż chcieć więcej? Zdecydowanie polecam! 



To właśnie miłość- kolejny już klasyk z serii świątecznych komedii romantycznych. Cała fabuła opiera się na kilku watkach, które łączy bożonarodzeniowa atmosfera i przede wszystkim... miłość! Z pozoru kompletnie różne historie mają ze sobą wiele wspólnego. Bohaterowie poszukują szczęścia, bezpieczeństwa, wsparcia i kogoś, z kim mogliby spędzić ten wyjątkowy grudniowy czas. Na uwagę zasługuje też ścieżka dźwiękowa. Ogromny plus za wybór piosenek, nie tylko tych świątecznych. 



Bezsenność w Seattle- to film, który darzę dużym sentymentem i chętnie do niego wracam. Niektórzy uważają, że jest nudny, schematyczny, a cała historia jest przerysowana i znacznie odbiega od rzeczywistości. Może tak jest, ale mi to zupełnie nie przeszkadza. Wszystko zaczyna się w Wigilię Bożego Narodzenia, kiedy to kilkuletni Jonah (R. Malinger) w czasie audycji radiowej dzwoni do prowadzącej  dr Marcii Fieldstone i opowiada o swoim tacie, który wciąż przeżywa śmierć żony. Po chwili do telefonu podchodzi Sam… i rozpoczyna długą rozmowę o tym za czym tęskni, dlaczego nie potrafi pogodzić się ze śmiercią żony. Audycji słucha cała Ameryka i słucha jej także jadąca samochodem Annie. Urzeka ją zarówno mały Jonah jak i jego ojciec. Pomimo tego, że wkrótce ma przyjąć oświadczyny Waltera (B. Pullman) nie potrafi zapomnieć Samie- „bezsennym z Seattle”… Uważam, że losy Annie (M. Ryan) i Sama (T. Hanks) to jedna z najlepszych miłosnych opowieści doprawiona magią, którą na pewno da się poczuć, zwłaszcza w równie magiczny czas jakim jest Boże Narodzenie! 



Wigilijny show- to uwspółcześniona wersja Opowieści wigilijnej. Rola książkowego Scrooge’a przypadła Frankowi (B. Murray), producentowi telewizyjnemu. Złe wspomnienia z dzieciństwa, ciągła gonitwa w poszukiwaniu lepszej pracy, lepszego stanowiska, skupienie się tylko i wyłącznie na karierze sprawiło, że Frank stał się nieczułym i skąpym człowiekiem. Według Franka Święta Bożego Narodzenia to nie rodzinna atmosfera i wspólne spędzanie czasu, a czas, w którym słupki oglądalności gwałtownie rosną. Wszystko zmienia pojawienie się trzech duchów... Opowieść wigilijna to klasyka, która idealnie sprawdza się w ten świąteczny czas. Przypomina o tym, co tak naprawdę powinno być w życiu ważne.



Dziennik Bridget Jones- nikt tak nie ujmuje jak Pan Darcy w sweterku z reniferem! <3 To jeden z powodów dla których chętnie po raz kolejny będę śledzić losy jedynej w swoim rodzaju Bridget. Duża dawka humoru, świetne dialogi i muzyka. Do tego filmu chyba nie trzeba nikogo zachęcać.. ;) A co najważniejsze: świątecznych akcentów nie brakuje. To film z serii: czas na odrobię relaksu!



To tylko niektóre z filmów, które staram się oglądać w okresie bożonarodzeniowym. Lubię przypominać sobie także te dawno niewidziane. Po krótkim przejrzeniu propozycji telewizyjnych chętnie zobaczę Titanica, Uwierz w ducha, Rzymskie wakacje czy Przeminęło z wiatrem. A Wy, co oglądacie podczas Świąt Bożego Narodzenia?;) 



wtorek, 17 grudnia 2013

Lista 7/7: Christmas

Już tylko 7 dni dzieli nas od uroczystej kolacji i oficjalnego rozpoczęcia Świąt Bożego Narodzenia A.D. 2013!!! Z tej okazji przygotowałam super-specjalną (tak jak zawsze :3) listę utworów w celu umilania Wam, różnych czynności związanych z przedświątecznymi przygotowaniami. W tym tygodniu nieco odmieniona formuła mojej Listy: z komentarzami, bardziej konkretna i myślę, że ciekawsza. Zaczynamy!


1.Wtorek: The Pretenders- '2000 miles'

Święta, świętami- ale nie ma się co oszukiwać- niektórzy w ciągu tego tygodnia będą musieli żyć w trybie: szkolnym, studenckim :D albo przynajmniej codziennej pracy, więc tak łatwo i przyjemnie jeszcze nie będzie. Dla wszystkich formalnie siedzących na zajęciach albo w pracy a będących myślami już zupełnie gdzie indziej: - na pocieszenie, że jeszcze (stety/niestety) cały tydzień- The Pretenders! 




2. Środa: Wham- 'Last Christmas'

No cóż skoro ani hipermarkety, ani miejsca przestrzeni publicznej ani nawet radia nie oszczędzają Nas wszystkich przed katowaniem naszych uszu, tym (bądź co bądź raczej smutnym utworem- w którym On śpiewa, że wyznał  miłość w czasie zeszłorocznych świąt, Ona go odrzuciła i w te święta, On nie chce popełnić błędu złego ulokowania uczuć- tłumaczę "na chłopi rozum" na wypadek, jakby ktoś już nie przyswajał tekstu) świątecznym hitem, to i ja Was oszczędzać nie będę ;). W połączeniu z: tłumami w sklepach, przeciskaniem się przez ciasne alejki: w jednej ręce z koszykiem zakupowym, w drugiej z płaszczem/ kurtką (którą trzeba ściągnąć, bo człowiek powoli zaczyna się gotować, stojąc godzinę przed półką, setny raz zastanawiając się: "lepsza płyta czy książka?") i staniem w kilometrowej kolejce do kasy, IDEALNE. Polecam. 




3. Czwartek: Destinys Child- '8 day of Christams'
Najwyższy czas na robienie świątecznych zakupów, jeśli się jeszcze tego nie zrobiło. Wybór niełatwy bo pomysłów na prezent pełno. Kwestia tylko dobrania odpowiedniej rzeczy dla odpowiedniej osoby. Teoria bardzo prosta. W praktyce najczęściej zupełnie inaczej. Zabawa z wybieraniem upominków- najlepsza :)




4. Piątek: Cris Rea- 'Driving home for Christmas'
No tak. W ten dzień zawsze nasuwa się pytanie: czy to kolejka po darmowe tablety? czy może rozdają karty prezentowe do centrum? jest darmowa kawa i ciastko?!....Nie, to prawie-bezcelowa kolejka do autobusu/ pociągu którą w dodatku sami sobie zafundowaliśmy, kupując bilet na ten a nie inny odjazd. Nie ma to jak frustracja i zbiorowe narzekanie (w grupie zawsze raźniej :D ) 

P.S. Będziemy zachwyceni Waszymi relacjami z podróży, na naszym blogu- z pewnością poprawi to humor wszystkim, którym nie dana była ta wątpliwa przyjemność :P





5. Sobota: Relient K- 'Twelve days of Christmas'
W tym dniu, pewnie będziemy już tak wykończeni sprzątaniem, gotowaniem, ozdabianiem, że oszczędzę Wam kąśliwego komentarza i zostawię Was po prostu z muzyką. Rzadkie wykonie w wersji rockowej!




6. Niedziela: Glee- 'Extraordinary Merry Christmas'
Dlaczego ten utwór? Bo przedświąteczny weekend trzeba zakończyć z przytupem!




7. Poniedziałek: Brenda Lee- 'Rockin' around the Christmas Tree'
Tak, to jest zabawa -_- najpierw choinka sypie igłami od drzwi wejściowych po jej miejsce honorowe w domu, potem okazuje się, że albo trzeba zmienić stojak, albo choinkę- bo nic do niczego nie pasuje. Następnie rozplątujemy kilometry lampek, które i tak w połowie nie święcą. A na samym końcu człowiek dowiaduje się, że te najlepsze bombki w ciągu roku zostały "jakoś, przez przypadek" stłuczone i w sumie to nie ma jej czym stroić. Dziwnym trafem, efekt zawsze oszałamiający.



8. Wtorek (24.12): Beata Rybotycka- 'Kolęda dla nieobecnych'
Teraz parę słów całkiem na poważnie. Kiedy słysze ten utwór, zawsze coś ściska mnie w gardle. Oprócz tradycyjnych kolęd, jest on dla mnie taką kwintesencją świąt, która nie zawiera się tylko w rzeczach materialnych: smakowitych potrawach czy pięknych dekoracjach, ale przede wszystkim w istocie świąt, porusza jakąś cześć mojej duszy. A same słowa, jak dla mnie bardzo osobiste.



*Środa (25.12): Lady Antebellum-'Have Yourself a Merry Little Christmas'
Wrzuciłam to, bo po prostu bardzo lubię ten utwór, szczególnie w tej wersji. Prosty, ale chwyta za serce i skłania do refleksji. Idealny na świąteczny relaks.



*Czwartek (26.12): Kelly Clarkson-' Underneath the Christmas Tree'
Nowość (i bardzo dobrze!). Trzeba znaleźć nowy hit na miarę no-wiecie-jakiego. Należy pochwalić Kelly za oryginalność, bo zamiast cover-ować stare hity, postanowiła stworzyć coś własnego, a to zawsze się ceni. A poza tym, strasznie porywa do tańca!


Pomimo, moich złośliwych komentarzy (tak ten tydzień jest wybitnie męczący), wbrew wszelkim oznakom, i ja kocham Święta <3. Nie składam Wam jeszcze życzeń, bo na pewno się jeszcze usłyszymy. Przygotowałyśmy dla Was z Holly kilka niespodzianek w tym tygodniu. Trzymajcie się ciepło!

Miss Scarlett 



wtorek, 10 grudnia 2013

We did it ! - czyli 12 małp T. Gilliama jako klasyka filmów science- fiction!


   Ostatnio lubię oglądać filmy z kategorii science-fiction. To dość dziwne zwłaszcza, że nigdy wcześniej nie ciekawiły mnie losy kosmitów, tego czy znajdzie się ktoś,kto po raz kolejny ocali świat przed zagładą, jak potoczą się losy superbohaterów, czy obcy przejmą władzę nad ludzkością, a jedyną postacią, którą darzyłam sympatią był E.T. Zresztą wszyscy znamy te utarte scenariusze i schematy, mimo to za każdym razem z napięciem czekamy na rozwój wydarzeń, chociaż wiemy, że twórcy proponują nam zawsze dwa wyjścia: szczęśliwe bądź nieszczęśliwe zakończenie. W przypadku filmów z gatunku science-fiction, których kolejne części, sequele, prequele są tworzone na potęgę, w dużej mierze tylko po to, aby przyciągnąć do kin jak najwięcej widzów, zarobić miliardy i stać się numer jeden box office’u, zakończenie to punkt wyjścia dla następnej części. I tak oto fani Gwiezdnych Wojen czy Batmana mogą liczyć na kolejne odsłony ulubionych bohaterów i chodzić do kina częściej- co najmniej kilka razy na dekadę

   Nie będzie jednak ani o kultowych Star Wars, ani o tajemniczym opiekunie Gotham City ( będzie innym razem!), a o amerykańskiej produkcji 12 małp z 1995 r.- filmie, do którego przymierzałam się już dawno i w końcu udało mi się go zobaczyć. I nadal pozostaje pod jego dużym wrażeniem. Jest to dość skomplikowana historia i nie chciałabym tutaj opowiadać całej fabuły, bo liczę, że sami sięgniecie po tą filmową pozycje. Poza tym trudno w kilku zdaniach przedstawić losy bohaterów, gdyż wszystko, co dzieje się w ciągu tych dwóch godzin jest niezwykle ważne dla zrozumienia filmu. Cała historia rozpoczyna się od intrygującej  sceny strzelaniny na lotnisku -pokazanej z perspektywy małego chłopca. Nie wiemy czy jest to sen czy wspomnienie. Następnie przenosimy się do roku 2035, w którym ludzkość praktycznie przestała istnieć, przetrwała jedynie garstka osób żyjących pod ziemią. Jest to skutek wielkiej epidemii wirusa, która wybuchła w 1996 r., pochłaniając 5 mld ludzi. Grupa naukowców, aby wyjaśnić przyczyny katastrofy wysyła głównego bohatera Jamesa Cole’a ( Bruce Willis) do przeszłości, a dokładniej do roku 1990. Tam spotyka on psychiatrę, dr Kathryn Railly ( Madeleine Stowe) i zostaje jej pacjentem ( uznany za osobę chorą psychicznie, głownie z powodu głoszonych treści o rychłym końcu ludzkości). W zakładzie dla umysłowo chorych poznaje nieobliczalnego Jeffreya Goinesa ( Brad Pitt), którego ojciec prowadzi badania nad wirusami…Cole dzięki kolejnym podróżom w czasie wpada na trop organizacji 12 małp, która według naukowców ma być odpowiedzialna za rozprzestrzenienie się groźnej bakterii i na czele której ma stać..Jeffrey. Czy James znajdzie osobę, będącą odpowiedzialną za wybuch epidemii? Czy wśród tysięcy sceptyków i niedowiarków, znajdzie kogoś, kto uwierzy w przerażającą przepowiednie zagłady i udzieli mu wsparcia? I co kryje tajemnicza organizacja 12 małp, której firmowym znakiem jest podpis :We did it! ? Jaką rolę w grze o przyszłość świata odegra doktor Railly i szalony Jeffrey Goines? I co wspólnego z całą historią ma wspomniana przeze mnie pierwsza scena, pojawiające się w filmie kilkakrotnie? 

   Właśnie dlatego trzeba ten film koniecznie zobaczyć! Dla świetnej gry aktorskiej, dla muzyki, dla oryginalnego scenariusza i przede wszystkim dlatego, że niesamowicie wciąga, zmusza nas do myślenia, stawia pytania, zagadki, a próba ich rozwiązywania to sama przyjemność, zwłaszcza, że nic w tym filmie nie jest oczywiste…12 małp to propozycja dla wszystkich-dla tych, którzy uwielbiają kino science-fiction i którzy go nie znoszą ( bo oprócz wątków s-f mogą liczyć na świetną akcję, niepowtarzalny klimat i ciekawą fabułę), dla wielbicieli talentu Bruce’a Willisa czy Madeleine Stowe, dla lubiących skomplikowane historie i nagromadzenie retrospekcji itd. Mam nadzieję, że zachęciłam Was , drodzy Czytelnicy do zajrzenia na półkę z produkcjami science-fiction i sięgnięcia po klasyczną już w tej kategorii pozycję 12 małp Terry’ego Gilliama 


Soundtrack----> Music Theme

Holly Wood