Kiedy w wakacje, zobaczyłam ten tytuł w repertuarze kin studyjnych i przeczytałam streszczenie fabuły, stwierdziłam: "koniecznie muszę to zobaczyć!". Wówczas go nie obejrzałam, ale po kilkumiesięcznym oczekiwaniu, w końcu się udało (co prawda na DVD, ale zawsze coś)! Tak więc, jestem świeżo po seansie, cały czas pod wpływem różnych emocji, które zapewne wprowadzą tu nutkę chaosu, ale i naturalnej ekscytacji. Parę ważnych uwag na początek. Po pierwsze ten film, nie jest pod żadnym kątem normalny. Wszystko w nim jest raczej nienormalne- zachowania, ubiory, wnętrza pomieszczeń, wynalazki- ale to czyni go atrakcyjnym. Po drugie, jeśli ta recenzja będzie miała jakiś wpływ na to, że zdecydujecie się obejrzeć ten film, to jestem pewna, że 60% procent z Was, wyłączy go po pierwszych dziesięciu minutach (myśląc: "co to za farsa?!")... szczególnie, jeśli nigdy wcześniej nie mieliście styczności z nowym kinem francuskim, które jest bez wątpienia nietuzinkowe. Osobiście je uwielbiam, ale rozumiem, też głosy krytyki. Kino francuskie, podobne jest specyfiką do np. twórczości Quentina Tarantino, albo Woody' ego Allena- albo się to kocha, albo nie znosi. Nic pomiędzy!
Fabuła "Dziewczyny z Lilią", kręci się wokół pary głównych bohaterów: Chloe (Audrey Tautou) i Colina (Romain Duris). On jest młodym, dobrze sytuowanym wynalazcą, który pod wpływem opowieści o związkach przyjaciół, postanawia niezwłocznie poszukać sobie dziewczyny (oczywiście z OGROMNĄ pomocą znajomych) i spotyka Ją- Chloe. Oboje są nieco nieporadni, ale łączy ich pewna wyjątkowość. Wydają się być, sobie przeznaczeni. Obserwujemy, jak ich związek się rozwija. Punktem zwrotnym w ich relacji jest wiadomość, że Chloe zapadła na rzadką chorobę, polegającą na rozwijaniu się w jej płucach żywego kwiatu- Lilii, który nie pozwala jej normalne funkcjonować (kaszel, omdlenia). Zakochani postanawiają walczyć z chorobą, a pomoc w osiągnięciu celu ofiarują im, ich oddani przyjaciele. Jak już wcześniej wspomniałam film jest francuskiej produkcji. Powstał na podstawie powieści Borisa Viana "Piana złudzeń". Jeśli chodzi o duet Tautou- Duris, to nie ich pierwszy wspólny projekt. Widziałam ich już wcześniej w innych filmach, min. "Smaku życia 2". I tym razem nie zawiedli, kreując bardzo intymną i magiczną więź, która połączyła Chloe i Colina.
Powracając do samej fabuły. Wątek wydaje się być skądś znany? Przewidywalny? Nie, to tylko złudzenie. Film zupełnie odbiega od jakichkolwiek kategorii czy gatunków. Nie da się go jednoznacznie sklasyfikować. Ma w sobie elementy: komedii, dramatu, romansu, groteski a nawet baśni. Niejednokrotnie, w trakcie filmu wydawał mi się, że cześć wynalazków Colina, była niczym moje fantazyjne rysunki z dzieciństwa. Film jest zabawnym i groteskowym (przez co też bardziej tragicznym) odbiciem rzeczywistości. Być może sama nie wysiedziałabym tych dwóch godzin, gdyby nie moja nadzieja, na wyniesienie z filmu "czegoś więcej" (to akurat, mała lekcja po "Spring Breakers"). Nie zawsze liczy się treść, czasami większego sensu obrazowi nadaje forma. Akcja (co jest jak dla mnie, jedynym minusem filmu) bardzo powoli się rozwija. Jednak dzięki temu pozwala nam lepiej wyłapywać pewną symbolikę i odwołania intertekstualne. Historia przyjaciela wpadającego w nietypowe uzależnienie (godne zresztą XXI wieku), prześmiewcze pokazanie pewnych absurdalnych obyczajów i problemów współczesnego świata, wewnętrzne zagubienie i bezsilność. To tylko niektóre wątki poboczne "Dziewczyny z Lilią". Bardzo abstrakcyjny sposób zobrazowania całkiem prostej historii, zapobiegł powstaniu kolejnego patetycznego wyciskacza łez czy banalnej historii miłosnej. Paradoks w tym, że każda historia miłosna jest na swój sposób banalna i niezwykła jednocześnie, i jak pokazuje film, tylko ona pozostaje wciąż normalna.
Dziewczyna z Lilią/ L'ecume des jours
reż. Michel Gondry, 2013
dys. Kino Świat
Miss Scarlett