....czyli pierwsza z cyklu filmowych recenzji
Lubię wiedzieć na co się piszę, kiedy siadam w niewygodnym kinowym fotelu, a moje pozakładane nogi toczą wojnę z ilością przestrzeni wokół (a raczej jej brakiem). Za każdym razem mam nadzieję,że
wszystkie niedogodności zrekompensuje mi co najmniej półtoragodzinna filmowa
uczta, niezależnie od tego czy moim wyborem był romans czy film science- fiction.
Tym razem nie mogło być inaczej. Nowy obraz Richarda Curtisa, producenta i reżysera takich kinowych przebojów
jak "Notting Hill", "To właśnie miłość" czy "Dziennik Bridget Jones" dowodzi, że jest w
doskonałej formie. Jego najnowsza produkcja to połączenie wielu gatunków
filmowych, bo znajdziemy tutaj i coś z dramatu, kina obyczajowego,
fantastyki,ale przede wszystkim- komedii romantycznej. "Czas na miłość" to historia
młodego Brytyjczyka Tima, który pewnego dnia dowiaduje się o swojej niezwykłej zdolności jaką jest podróżowanie w czasie, a dokładniej podróżowanie w przeszłość. Od tej pory jego życie diametralnie
się zmienia. Za cel obiera sobie znalezienie odpowiedniej dziewczyny, z która
mógłby spędzić resztę życia. Ten niezwykły dar jest dla nieśmiałego Tima błogosławieństwem, ale wiąże się także z poważnymi konsekwencjami. Okazuje się, że zmiany jakich dokonamy w przeszłości niekoniecznie ochronią nas przed tym co nieuchronne...
Całej tej romantycznej historii towarzyszy
świetna muzyka i piękne angielskie krajobrazy, co sprawia, że film ogląda się z przyjemnością. "Czas na miłość" to przed wszystkim
duża dawka pozytywnej energii i śmiechu, dlatego atutem filmu jest z pewnością scenariusz. Co ciekawe, jest to jeden z niewielu obrazów, gdzie główny bohater w niczym nie przypomina amerykańskiego gwiazdora z perfekcyjnym uśmiechem i nienagannym wyglądem. Aktor Domhnall Gleeson (Tim) świetnie poradził sobie z rolą typowego 'rudzielca', który swoją osobą urzeka już od pierwszej sceny. Partneruje mu Rachel McAdams- weteranka filmów miłosnych, która zawsze wypada świetnie, chociaż powoli zaczyna być kojarzona z rolą...pięknej ukochanej. Raz jest dziewczyną Ryana Goslinga ("Pamiętnik"), a raz żoną Channinga Tatuma ("I że cię nie opuszczę"). Tak czy siak, ogląda się ją naprawdę świetnie.
Film "Czas na miłość" ma pewne przesłanie- przypomina o tym, że życie to coś niezwykłego i
niepowtarzalnego, dlatego należy z niego w pełni korzystać, gdyż póki co wyprawy w przeszłość to dla nas abstrakcja, a jak czytamy w wierszu W. Szymborskiej "Nic dwa razy się nie zdarza i nie
zdarzy...".
Holly Wood
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz