Od mojego ostatniego posta na Sm&p minęły już chyba
wieki( a przynajmniej tak mi się wydaje)! W najbliższym czasie nie planuję
robić sobie tak długich przerw-następna pewnie przyjdzie wraz z początkiem
sesji letniej, ale o tym- póki co -nie chcę nawet myśleć..;) Już za niedługo
gala wręczenia Oscarów, dlatego spodziewajcie się jakiegoś komentarza z naszej
strony, bo z niecierpliwością czekamy na werdykt Akademii. Mogę zdradzić
również, że podobnie jak to było w przypadku Targów Rzeczy Fajnych będziemy obecne
na Fashion In Kraków, a wrażenia jakie dostarczy nam to kolejne już modowe wydarzenie,
z pewnością opiszemy na naszym blogu. To by było na tyle z zapowiedzi. Dzisiaj
zabieram Was do lat 90-tych- dekady w historii kina, którą
bardzo bardzo lubię!
Skuszona niegdyś ofertą
promocyjną w salonie Empik albo raczej ogromną twarzą Brada Pitta na tekturowym
pudełku ( tak, to chyba miało duże znaczenie..;) zakupiłam pakiet trzech filmów z jego
udziałem. Na box składały się: Fight Club, California oraz Thelma & Louise.
Dopiero niedawno w końcu udało mi się zobaczyć ostatni z filmów i muszę przyznać,
że chyba stanie się on jednym z moich ulubionych. Pomimo tego, że filmy drogi (
bo takim bez wątpienia Thelma&Louise jest) bywają nudne, ale w tym wypadku
nudzić się nie da. Jest to historia dwóch przyjaciółek: Louise Sawyer (Susan Sarandon)
i Thelmy Dickinson (Geena Davis), które postanawiają zrobić sobie kilkudniowy babski
wypad. To ma być weekend pełen zabawy i oderwania się od codzienności- zwłaszcza,
że nie dostarcza im ona wielu wrażeń- Louise pracuje jako kelnerka, a głównym zajęciem
Thelmy jest zajmowanie się domem i tym, czego w danej chwili chce jej mąż. Po
namowach Louise, Thelma decyduje się na wspólną wyprawę. Mimo, że ma ona trwać
zaledwie kilka dni, walizki ledwo mieszczą się w bagażniku (zabierają ze sobą
nawet wędki!) jakby przeczuwały, że ich nieobecność będzie trwała dłużej niż
sobie zaplanowały… Z pozoru błahy wyjazd zamienia się w długą, pełną przygód,
rozczarowań i nowych doświadczeń podróż. Towarzysząc im w desperackiej ucieczce
(bohaterki są ścigane za popełnienie przestępstwa) zauważamy, że nie tylko
uciekają przed wymiarem sprawiedliwości, ale przede wszystkim przed powrotem do
szarej rzeczywistości. Thelma i Louise zabierają nas w niezwykłą podróż- taką, która
dostarczy nam emocji i pozwoli zachwycić się Amerykańskim Południem. Pomimo tego,
że beztroski wieczór spędzony na zabawie przeradza się w koszmar, to jak się później
okazuje, jest świetną okazją do zastanowienia się nad tym, czy życie, jakie wiodą
bohaterki jest takim, jakiego naprawdę chcą? W miarę upływu czasu w Thelmie i Louise
odzywają się nieznane dotąd instynkty i umiejętności. Okazuje się, że bezbronna
wobec męża Thelma ma na tyle odwagi by dopuścić się napadu z bronią w ręku(!), Louise zaś uświadamia sobie, że pragnie wolności i niezależności. Można o nich powiedzieć-
zbuntowane feministki- pragnące samodzielności i życia według własnych zasad.
Film Ridleya Scotta to opowieść o pięknej przyjaźni, damskiej solidarności i o
tym, że bez wolności, dążenia do celu i wsparcia trudno jest cieszyć się
życiem…
Co do samej fabuły- nie chcę Wam
psuć przyjemności, dlatego postanowiłam nie streszczać dokładnie całej historii, bo liczę,
ze sięgniecie po tą klasyczną już filmową pozycje. Film oprócz ciekawego scenariusza ma jeszcze
kilka zalet-znakomitą ścieżkę dźwiękową i świetne kreacje aktorskie- duet
Sarandon i Davis. Poniżej zamieszczam kilka utworów, jakie znalazły
się na płycie z soundtrackiem Thelmy & Louise - jest rock, dużo country i nawet trochę rock’n’rolla- idealna muzyka na podróż-pełna dobrej energii;)
! Swoją drogą marzy mi się taka wyprawa- mogłabym być jak Thelma i Louise-
założyć okulary przeciwsłoneczne, owinąć twarz i włosy szalem, mieć na sobie
wytarte dżinsy, biały podkoszulek i przemierzać Stany wzdłuż wschodniego i
zachodniego wybrzeża, do tego wiatr we włosach, pełny bak, „portfel cały
wypchany dolarami”….. Tylko jednak wolałabym nie być ścigana przez wszystkie
możliwe stanowe oddziały policji i oczywiście nie mieć tylu przestępstw na
koncie ,co filmowy duetJ
1.Chris Whitley- Kick The Stones
2.B.B. King- Better not look down
4.Charlie Sexton - Tennessee Plates
5.Hans Zimmer- Thunderbird
Holly Wood
w końcu do Was dotarłam. po szalonym zakupie filmów na promocji wnioskuję, ze tekst pisała A. :) Thelma i Louise jest zdecydowanie moim faworytem, mogłabym go oglądać w kółko i nigdy mi się nie znudzi. i co z tym Fashion In Kraków? ;>
OdpowiedzUsuńbędzie!;)
OdpowiedzUsuń